A co to takiego? … zapytać może nasze dziecko, kiedy zobaczy w łazience „taką małą ubikację z kranikiem”. Zobaczy i zapewne popędzi kranik odkręcić i umyć ręce. Cóż, bidet, bo to właśnie ta ubikacja z kranikiem, do mycia wprawdzie służy, ale nie rąk.
W zależności od kultury i poziomu cywilizacyjnego, zastępuje lub… wspomaga papier toaletowy. Coraz częściej widzimy łazienki, w których z sedesem sąsiaduje właśnie bidet. To urządzenie nie tyko dla tych, którzy czystość wiążą przede wszystkim z faktem umycia się bieżącą wodą po każdym skorzystaniu z toalety. Bidet jest niezastąpiony jeśli musimy szybko się podmyć, a nie mamy czasu na całą logistykę związaną z „wchodzeniem pod prysznic”. Doskonale wiedzą o tym kobiety, które przez kilka dni w miesiącu muszą częściej niż zwykle korzystać z zabiegów higienicznych. Jest także bidet udogodnieniem dla osób starszych oraz mniej sprawnych czy chorujących na hemoroidy. Z bidetu z pewnością ochoczo skorzystają kobiety w ciąży i w połogu – to znaczna wygoda i większa pewność, że nie narażają się na infekcje układu moczowo-płciowego.
Washlet
Oryginalnym rozwiązaniem jest połączenie deski sedesowej z bidetem, czyli rodzaj myjącej toalety (wash + toilet). Kiedy zakończymy korzystanie z toalety, uruchamiamy przy pomocy panelu sterowniczego – w wersjach elektronicznych – albo dźwigni w – wersjach ekologicznych – dyszę, która wysuwa się, myje, co ma umyć i wraca na swoje miejsce. Taki bio bidet umożliwia ograniczenie używania papieru toaletowego w ogóle, albo sprawia, że staje się on potrzebny jedynie do osuszenia okolic intymnych po myciu.
Niektóre modele posiadają nawet funkcję lewatywy, przydatną jeśli cierpimy na zaparcia, a dźwignię można ustawić w pozycji „rodzinnej”, czyli umożliwiającej umycie się wszystkim członkom rodziny albo „specjalnie dla kobiet”.
O ile klasyczny bidet, to konieczność zorganizowania dodatkowego miejsca w łazience, o tyle washlet wymaga jedynie wymiany starej deski sedesowej. Nie jest tani, ale może warto nad tym rozwiązaniem pochylić się nieco dłużej?